


Życie kręci się wokół jedzenia, jemy by żyć, żyjemy by jeść, dlatego też spora część każdego domowego budżetu zostaje przeznaczona właśnie na pożywienie. I nie jest istotne, czy jesteś studentem, głową rodziny czy emerytem, selekcja jest częścią Twojego dnia i zapewne podobnie jak reszta naszego społeczeństwa spośród pięciu produktów, wyglądających na pozór identycznie, sięgniesz po ten tańszy. Zobacz jak mądrze zaplanować wyjście do sklepu, by nie stracić głowy w czasie szału zakupów i przede wszystkim zaoszczędzić.
Planowanie. Nie biegnij pędem do sklepu, kiedy odkryjesz, że Twoja lodówa świeci pustkami. Zaplanowanie z góry posiłków na kilka dni zajmie Ci krótką chwilę, a dzięki temu unikniesz długich spacerów wśród przepełnionych kuszącymi towarami sklepowych półek. Zanim zaplanujesz swój jadłospis zrób rozeznanie w kuchni. Sprawdź, jakie skarby mogą ukrywać szafki i postaraj się uwzględnić je w Twoim dziennym wyżywieniu, zanim spożytkują je za Ciebie mole.
Lista zakupów. To najlepszy towarzysz w wyprawach do sklepu. Kiedy wiesz już, jak będą wyglądały Twoje posiłki na najbliższy okres rozłóż je na czynniki pierwsze i wpisz na listę zakupów. Nie zapomnij o innych domownikach przy uwzględnianiu, jakie ilości poszczególnych produktów będą Ci potrzebne. A kiedy już wiesz, co i w jakich ilościach będzie Ci potrzebne, to nie dość, że o niczym nie zapomnisz, to wyjdziesz ze sklepu (mam nadzieję!) tylko z niezbędnymi produktami.
Głód. To wróg zakupów. Kiedy burczenie w brzuchu nie pozwala Ci przestać myśleć o narastającym głodzie, wbrew pozorom, najgorszym rozwiązaniem w tym momencie będzie udanie się do sklepu. Głód to impuls, który popycha do sięgnięcia po wszystko to, co nadaje się do jedzenia i jest w zasięgu ręki. Włożysz do koszyka dużo więcej niż tak na prawdę potrzebujesz, bo Twój ośrodek głodu jest motorem napędowym, który nieświadomie pomaga Ci w napełnieniu zapasami Twojej opustoszałej lodówki. Walczy o swoje, czyli o to, aby organizm miał zapewnione dostawy energii i chce uchronić Cię przed kolejnym napadem wilczego głodu.
Koszyk. I znowu ktoś podstawił Ci sklep pod nos, więc czujesz, że zgrzeszysz przepuszczając taką okazję. Właściwie… dlaczego by nie kupić świeżych bułeczek na jutrzejsze śniadanie? Pomysł może i trafiony, pod warunkiem, że nie dobierzesz kilkunastu rzeczy, których teoretycznie nie potrzebujesz. „bo tanio”, „bo promocja”, „bo ostatnia sztuka”, „bo dzieci lubią” – każde wytłumaczenie jest dobre, by wyjść ze sklepu z pełnymi siatkami. Zatem, gdy planujesz kupić tylko kilka drobiazgów, postaraj się wziąć mniejszy koszyk lub całkowicie zaniechaj jego używania, a wtedy weźmiesz tylko tyle, ile zmieszczą Twoje dłonie.
Towarzystwo. Spożywczy to nie kawiarnia. Zakupy z przyjaciółką są przyjemniejsze, ale czy faktycznie potrzebujesz pomocy doradcy przy wyborze jogurtu na kolację? Stracisz kontrolę nad tym, co wkładasz do koszyka, bo zajęta rozmową nie skupisz się na zakupach. Ponadto, Twój doradca okaże się „zbawieniem”, bo bez wątpienia zaoferuje pomoc w dźwiganiu sklepowych zdobyczy, kiedy weźmiesz ich nieco więcej.
Zapasy. Sklep to nie ewenement w dzisiejszych czasach, towary to nie złoto, a Twoja kuchnia to nie magazyn. Kup tyle ile potrzebujesz, bo póki nie grozi nam wojna, nie ma potrzeby, aby robić wielkie zapasy.
Porównuj ceny. Nie odkryję Ameryki, jeśli napiszę, że kilogram ziemniaków kosztuje ok. 1zł. A czy masz świadomość, że kilogram chipsów ziemniaczanych kosztuje nawet 30 razy więcej? Z jednego ziemniaka można uzyskać nawet 35 chipsów, czyli całkiem pokaźną paczkę. Jeden ziemniak, to koszt 10groszy, a jednak paczka kosztuje dużo więcej. Czyżby chipsy były przyprawiane szafranem?
Szybkie, bo tanie? Staraj się unikać produktów, które w prosty sposób możesz zrobić w domu. Gotowe zupki, zapiekanki, mrożone ciasta, kanapki, sałatki, mieszanki warzyw, czy ugotowany makaron pewnie pomogą zaoszczędzić na czasie, ale na pewno nie zlitują się nad Twoim portfelem, bo kosztują dużo, dużo więcej niż są naprawdę warte.
Otwórz oczy. Masz nawyk rozglądania się na prawo i lewo, ale nie widzisz tego, co jest na dole? Spójrz pod nogi! Najdroższe produkty celowo zostają umieszczone na wysokości Twojej głowy, dlatego Twój wzrok najszybciej je dostrzeże. Z kolei te najtańsze zwykle są najtrudniej dostępne, schowane na samym dole, niemalże niedostrzegalne na pierwszy rzut oka.
Masa i objętość. Producenci żywności dobrze wiedzą, jak sprzedać powietrze. Rozsądek podpowiada, że większe opakowanie jest równoznaczne z większą zawartością produktu netto. I oto mamy jedną z przyczyn wielkiego wyboru produktów zawierających wklęsłe dno, grube wieczko, czy napojów w powyginanej butelce. Zanim wybierzesz, sprawdź ile waży zawartość opakowania i nie daj się nabić w balona.
Skład produktów. Kolorowe nieprzezroczyste opakowanie może ukrywać swoją zawartość, ale napisy na nim muszą być zgodne z tym, co znajduje się wewnątrz. Lista składników nie jest podawana przypadkowo. Na pierwszym miejscu zawsze znajduje się składnik, którego w danym produkcie jest najwięcej nawet, gdy nie został on wyrażony procentowo. Analogicznie na samym końcu listy możesz dostrzec składnik lub dodatek, którego jest najmniej. Fakt, że w mieszance wielowarzywnej znajduje się większa zawartość procentowa ziemniaków, niż w niejednych frytkach, nie jest żadnym oszustwem. Pozostałe warzywa też tam są i jest ich dokładnie tyle, ile producent podał na opakowaniu.
Marka. W ferworze pogoni za towarami wybieramy renomowane wyroby od znanych producentów, aczkolwiek nie zawsze będzie to miało swoje odzwierciedlenie w ich jakości. Często firmy bardziej znane i popularne mają swoje linie produkcyjne za granicą i stamtąd też pochodzą ich wyroby. Kupując zagraniczny produkt, często droższy od jego polskiego odpowiednika, licz się z tym, że w cenę produktu został wliczony również transport. Polskie produkty są często znacznie tańsze, bo nie przyjechały z Ekwadoru czy Kambodży. A dlaczego tylko „najlepsze” i najdroższe firmy są tak powszechnie znane? Dlatego, że przeciętny konsument płaci także za ich reklamę w mediach.
Chwyty producentów. Czy wiesz, że „Pomarańczowy raj” to nie to samo co „100% sok ze świeżych pomarańczy”, pomimo że na obydwu opakowaniach znajdują się piękne pomarańcze? Ten pierwszy nie ma prawa nazywać się sokiem, ponieważ zawiera najwyżej niewielki dodatek soku, bądź nie zawiera go wcale, natomiast zawiera grono dodatków, których w soku nie uświadczysz. Wykorzystaj swoją umiejętność czytania i wyłapuj tricki producentów.
Poniżej znajdziesz tabelkę, która uświadomi Ci za jaką cenę producenci sprzedają nam powietrze, lód, a nawet opakowanie.
Nie daj się wciągnąć w wir gratisów i promocji. Czy tak bardzo niezbędny jest Ci kolejny breloczek do kluczy, kiedy kupujesz musli? A może zamiast breloczka wolisz wybrać powietrze? Wybór należy do Ciebie!
Świetna lista
Głód to bardzo ważny punkt – prowadzący do zupełnie zbędnych wydatków/bzdurnych zakupów – bardzo często jest pomijany. Nawet jak prawie nic w domu nie ma, na talerzyk owsianki przed wyjściem do sklepu zwykle starczy, albo nawet tylko na garść orzechów i rodzynek, tak aby się nie biegło z burczącym z głodu brzuchem.
Również ważne jest zmęczenie, zmęczona osoba kupi więcej/bardziej bezcelowo, lub też szybciej da się oszukać. Bardzo jest warto planować zakupy na dni, kiedy ma się czas na chwilkę odpoczynku przed wyjściem do sklepu. Nie ledwo żywa z pracy do sklepu, zestresowana i z głową pełną zadań – a potem w domu stwierdza się że połowa zakupów była zupełnie bez sensu.
Zapasów nie radzę pomijać, wojny na szczęście nie ma (w Europie), ale nagłe kryzysy bywają. Mój mąż jest z Grecji, wiem o czym mówię
Ale zakupy „zapasowe” naprawdę trzeba planować, najlepiej raz na miesiąc, z pomocą do noszenia/wożenia, i z dokładną listą co jest potrzebne: sól, cukier, miód, olej, mąka, ryż, makaron, ziemniaki, cebule, fasola, pół-przetwory, herbata, kawa, soki itd Także takie podstawy jak proszek do prania, mydło, papier toaletowy, szampon… Nauczyłam się raz a dobrze za czasów PRL-u że trza mieć podstawowy „żelazny zapas” w domu, i do dziś bardzo to mi życie ułatwia. W końcu nie tylko kryzys, ale i nagła choroba, wypadek albo kradzież może uniemożliwić zakupy :/
Na niektóre ceny nie ma rady, jak tu samej zrobić w domu ryż dmuchany? A świeży ananas czy groszek to sezonowe lub łatwo się psujące warzywa/owoce… Jak się nie ma wielkiej zamrażarki i/lub masy czasu i siły na wekowanie, to pół-przetwory ratują życie. Nie mówiąc o tym że ananas, który pochodzi z drugiego końca świata, a mimo tego kosztuje w Polsce 5,00zł za 1kg, to na pewno coś nie tak ja trza :/ Co ci biedni ludzie w tropikalnych krajach „zarabiają”? Nic albo prawie nic, czasem nawet dzieci pracują niewolniczo i bez zarobku :/ Wolę płacić nieco więcej (w sklepie ekologicznym/fair trade)/jeść rzadziej, a mieć gwarancję że ludzie nie zostali zniszczeni i głodzeni, tylko po to abym ja miała tanie owoce egzotyczne…
Ale jeśli chodzi o produkty z naszych okolic to rzeczywiście BARDZO warto przeliczać ceny, i porównywać do ceny surowca.
Dziękuję za szczery komentarz i opinię mojego artykułu.
Zgadzam się z Twoim zdaniem w kwestii zapasów, bo sama wolę kupić więcej, szczególnie gdy nadarzy się tańsza okazja i mieć coś na wszelki wypadek, wizytę gości, albo gdy nie zagospodaruję sobie wcześniej nieco czasu na zakupy. „kryzys, ale i nagła choroba, wypadek albo kradzież może uniemożliwić zakupy” tutaj też się zgodzę. Nigdy nie wiemy, co nas zaskoczy, a jednak jedzonko – rzecz niezbędna. Ale znam też ciekawsze przypadki osób, których kuchnia przypomina właśnie wspomniany w artykule magazyn. No i co wtedy? Niby zapas jest, czujemy się pewnie, bo jesteśmy zabezpieczeni i nie będziemy musieli pędzić do sklepu po podstawową rzecz, ale często owe zapasy są już taaaaak ogromne, że zapominamy, co już zgromadziliśmy, albo nawet nie jesteśmy w stanie dokopać się do tych naszych kuchennych skarbów. Niby ekonomicznie, bo kupiliśmy taniej, więcej, ale pod warunkiem, że tego nie zmarnujemy. Oczywiście niewielkie zapasy są wskazane i potrzebne, ale wszystko w granicach rozsądku
A te nieszczęsne wafle ryżowe. Hmm.. W zasadzie pisząc artykuł miałam na myśli to, że do ich produkcji jako podstawy użyto właśnie ryżu (bez znaczenia, czy biały czy brązowy). I wiele osób kupuje wafle właśnie ze względu na ich niską kaloryczność, kiedy nijak ma się to do rzeczywistości , bo 100g wafli to ok. 380kcal a 100g ryżu ugotowanego niecałe 100 i wielu z nas jest w stanie zjeść więcej tego przetworzonego, oczyszczonego i pozbawionego wartościowych składników ryżu, którym się tylko zapchamy, zamiast zjeść mniejszą, a pożywniejszą porcję ryżu ‘normalnego’. W dodatku płacimy za coś, co zostało przerobione tak, żeby być pułapką dla osób z nadwagą, bo jest to produkt, który szybko podniesie nam poziom cukru w organizmie, więc szybko poczujemy się znowu głodni, a przecież nie o to chodzi. Chciałam uświadomić, że produkty wysokoprzetworzone są nie tylko drogimi towarami, ale też tanimi „zapychaczami mógów”. Niestety w tym artykule skupiałam się na najważniejszych kwestiach, może nie wszystko wyjaśniłam doszczętnie, jednak za jakiś czas ukaże się też artykuł o produktach typu light, gdzie mam nadzieję, większość podobnych zagadek zostanie rozwiązanych.
pozdrawiam i życzę udanych zakupów
Świetne podsumowanie! Teraz wystarczy się tego trzymać – ja się coraz bardziej staram!
Dziękuję, w takim razie życzę wytrwałości i pełnej skarbonki