


Przepis znalazłam w Internecie może nawet dwa lata temu, ale jakoś nigdy nie porwałam się na jego wypróbowanie. Teraz przyszedł na to czas. Dziś zasmakowałam gotowych, zamarynowanych „śledzi” i oceniam ich smak jako osobliwy. Tak, to zdecydowanie to słowo. Dlatego troszkę postanowiłam zmienić proporcje przepisu, aby „śledzie” były mniej kwaśne i nieco słodsze.
Składniki:
Przygotowanie:
Najpierw zajmujemy się przygotowaniem zalewy octowej. Wszystkie warzywa korzeniowe kroimy na plasterki, a cebulę wystarczy pokroić na ćwiartki. Warzywa zalewamy wodą i octem, dodajemy przyprawy i doprowadzamy całość do wrzenia i wyłączamy. Przykrywamy pokrywką i odstawiamy do wystudzenia. Natomiast kotlety najlepiej przygotować według własnego rytuału. Polecam jednak ich nie gotować, tylko moczyć we wrzątku z arkuszem nori i rozpuszczoną kostką warzywną (ja użyłam sosu sojowego i odradzam to wyjście). Po ok. 4-5 minutach wyciągamy i odsączamy kotlety. Następnym krokiem jest delikatne podsmażenie ich na patelni z małą ilością oleju, dzięki czemu odparuje z nich nadmiar wody i utworzy się na nich skórka.
Na dnie dowolnego naczynia układamy kolejny arkusz nori. Nori jest opcjonalne w tym przepisie. Ja jednak użyłam go, ponieważ nadaje posmak „oceanu” jak napisano na opakowaniu i wielu wegetarian i wegan uważa, że doskonale nadaje się do podrabiania rybnego smaku. Na paskach nori układamy warstwami kotlety sojowe i wlewamy wystudzoną zalewę. Można użyć mniejszej ilości octu i wody do zalewy i zalać same kotlety. Ja użyłam większej ilości, aby marynować „śledzie” wraz z warzywami, które tez muszą być zanurzone w zalewie. Tak przygotowane naczynie nakrywamy pokrywką/talerzem i wkładamy do lodówki na dwa dni. Po tym czasie możemy delektować się wegańskimi śledziami. Smacznego!
ja już chce wypróbować! ale dopiero w środę będę mogła zrobić. Kocham śledzie, a ponad 11 lat nie jem mięsa, więc w końcu coś podobnego ! Uwielbiam kwaśne !
Tylko proszę uważać z octem! Bo ja troszkę przesadziłam
Ale w przepisie już umieściłam mniejszą ilość
I ważne jest, aby kotlety nie były za miękkie!
luuubię kwaśne, spróbowałam już jeden dzień po zrobieniu i były bardzo octowe. Trochę żałowałam, że nie zakupiłam nori, może byłby posmak oceanu